Dlaczego piszę – proste pytania wymagają prostej odpowiedzi. Jest to i łatwe, i trudne. Łatwe, gdy pisanie traktuje się jak jedną z form myślenia. A że myśli mają indywidualne rytmy i nie ma dwóch ludzi myślących tak samo – niezależnie od kosmosu słów zapisanych przez innych, można na swoją miarę zmierzyć się z subiektywnie ważnymi tematami. Zaliczam do nich myśli innych ludzi, ich uczucia, sytuacje życiowe z jakimi się zmagali – dlatego moje myślenie i pisanie w dużej mierze dotyczy książek innych autorów. Nie jest to jednak (mam nadzieję) literatura o książkach, nie jest też może klasyczne literaturoznawstwo. Chciałbym widzieć w nim rodzaj literatury faktu, w której ujęte w słowach myśli i uczucia traktowane są z podobną uwagą i powagą jak zdarzenia. Niekiedy zresztą muszą zastąpić coś, co nie doszło do skutku, a innym razem okazują się istotniejsze niż impulsy, które je wywołały. Jest w nich przyciągająca aura prawdy i bardzo możliwe, że ma ona coś wspólnego z samotnością sytuacji pisania i sytuacji czytania. Wszak mimo istnienia rynku literatury – obie czynności łączy głęboko intymny charakter. A gra tu idzie o niemałą stawkę. Trzeba połączyć próbę zrozumienia kogoś i przyglądanie się sobie samemu w lustrach innych ludzi. Coś, co może być uznane za sens życia: zbliżanie się do innych – z czymś, co Sokrates wskazywał jako sens filozofii: zbliżaniem się do siebie.